Gazeta.pl relacjonuje sprawę w drodze rozmowy z adw. Maciejem Klisiem (pozdrawiam), z którym niestety się nie zgadzam. Rozumiem, że rozmowa była telefoniczna, więc pewnie na gorąco i pojawiły się jakieś przekłamania dziennikarskie (sam padłem kiedyś ich ofiarą), ale...
Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa (NASK) - organizacja, która sprawuje pieczę nad rejestrowaniem domen internetowych - po otrzymaniu informacji na ten temat jest w pełni władna, aby zareagować.
Otóż nie. Jeśli treści znajdujące się pod domeną naruszają prawa osoby trzeciej NASK może wypowiedzieć umowę utrzymania domeny po przeprowadzeniu postępowania przed sądem arbitrażowym przy Polskiej Izbie Informatyki i Telekomunikacji. Sam NASK nie wypowiada umów, chociaż ma taką możliwość. Gdyby NASK angażował się w każdą taką sprawę miałby duży problem z funkcjonowaniem, więc zapewne dlatego nie stworzą precedensu.
Wyciąg z treści regulaminu NASK:
pkt. 24 Prawomocne orzeczenie sądu polubownego lub sądu powszechnego, stwierdzające naruszenie przez Abonenta praw osoby trzeciej stanowi podstawę do wypowiedzenia przez NASK Umowy z tym Abonentem bez zachowania terminów wypowiedzenia.
pkt. 26. NASK może wypowiedzieć Umowę z zachowaniem trzymiesięcznego terminu wypowiedzenia oraz formy pisemnej.
Rozmowy ciąg dalszy ...
...Absolutnie tak nie jest. Wystarczy się skontaktować z NASK i spytać, jakie są sposoby zwalczania domen, które mają wyłudzać pieniądze lub wprowadzać w błąd. Wszystko to podlega odpowiednim przepisom.
Zadzwonić do NASK, hmmm... no to nie jest najlepsza porada, jakiej można udzielić. NASK nie informuje o sposobach 'zwalczania domen' a jedyne co może doradzić to udanie się do prawnika aby te 'odpowiednie przepisy' znalazł i potrafił skutecznie wykorzystać.
Sytuacja ma dwa oblicza - w tym momencie widać samo przekierowanie domeny na stronę Radio Maryja, więc rozpatrywać możemy sprawę pod kątem przepisów o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Naruszenia dóbr osobistych już w tym momencie nie ma. Niestety dla Tygodnika Powszechnego usunięcie domeny i jej ewentualne przejęcie na ich rzecz może wiązać się z długotrwałym procesem. W zależności od przeciwnika (a sądzę, że może być zapiekły) domeny można nigdy nie zobaczyć. Niestety - prawo mamy takie, które nie umożliwia 'zasądzenia domeny' na czyjąś korzyść. Można więc wygrać proces a domeny nie przejąć pod swoją kontrolę. To tak jakby sądzić się o własność domu i wygrywając proces spowodować utratę własności przez poprzedniego właściciela nie nabywając jej samemu.
2 komentarze:
z tym porównaniem do własności domu to chyba troszkę przesadziłeś, bo zakładasz, że każda domena, o którą ktoś się sądzi była wcześniej jego własnością, a nie widzę powodu by uznawać takie prawo (innymi słowy nazwa domeny może naruszać prawa osoby trzeciej będąc w posiadaniu jednej osoby - np. konkurenta, ale niekoniecznie będąc w posiadaniu drugiej - np. fana drużyny, etc.)/ gjp
Nie przesadziłem, bo chodzi mi wyłącznie o efekt postępowania arbitrażowego czyli 'uwolenienia domeny' do ponownej rejestracji dla wszystkich zainteresowanych. Znasz zapewne serwis dropped.pl, którego działalność umożliwia cybersquaterowi nieustanne rejestracje, jeśli tylko uzna to za punkt honoru.
Co do fanów drużyn, konkurentów i innych to wybacz, ale w mojej działalności nie spotkałem jeszcze takich idealistów, którzy przy okazji 'fanowania' nie staralisię co nieco zarobić na reklamach, albo na odsprzedaży ;)
pozdrawiam
DC
Prześlij komentarz