wtorek, października 17, 2006

Prawne aspekty umów licencyjnych

Niewielu deweloperów oprogramowania zwraca uwagę na postanowienia umów licencyjnych na komponenty, z których powstaje program. Tymczasem naruszenie umowy licencyjnej może spowodować duże ryzyko, będące zagrożeniem nawet dla działalności firmy. Toczący się spór pomiędzy spółką Gadu-Gadu S.A. oraz Sales Manager, polskiego dystrybutora firmy Eyeball Networks Inc. świetnie ilustruje jak ważne jest poprawne formułowanie umów licencyjnych jak i ich właściwe wykonywanie.

O sprawie pisze Vagla, Dziennik Internautów 1,2,) , istotne informacje znajdują się na stronach samych zainteresowanych : Gadu-Gadu oraz Sales Manager

Po zapoznaniu się z oświadczeniami wydanymi przez zarządy spółek nie podejmę się ocenić kto w tym sporze ma rację, wszystko zależy od ustalenia czy faktycznie doszło do naruszeń postanowień umowy licencyjnej, której treści oczywiście nie znamy, w jakiej formie kierowano zawiadomienia, etc. Słowem - kwestia dowodowa.

Znamienne w tej sprawie jest, w jaki sposób kontrola nad technologią może zostać wykorzystana dla samopomocy czyli de facto egzekucji roszczenia. Eyeball po prostu wyłączyła serwery, uniemożliwiając użytkownikom korzystanie z określonych funcjonalności GG. Pozamiatane jak stiwerdził Vagla, ja chciałbym rozwinąć temat.

Pierwsza rzecz to znaczenie sprawowania kontroli nad infrastrukturą informacyjną w społeczeństwie informacyjnym. Code is the law to zdanie i tytuł książki znanego profesora prawa ze Standford Larry Lessiga. Kto ma kontrolę nad kodem ten ma kontrolę nad prawem. Polecam książkę, która daje wiele do myślenia w tym przedmiocie, w szczególności w sytuacji, gdy model dystrybucji oprogramowania nieuchronnie zdaje się zmierzać w kierunku dostępu do aplikacji on-line. W skrócie - dostawca usługi robi 'pstryk' w razie jakiegokolwiek z nim sporu powodując nieodwracalne straty.

Chciałem zwrócić również uwagę na konsekwencje takiego zachowania, które mogą okazać się dalekosiężne. Chodzi mi o szkodę, w postaci utraconej klienteli (a co za tym idzie mniejszych przychodów z reklam) której odpływ może spowodować bezzasadne (nie przesądzam że tak było) pozbawienie GG istotnych funcji, jak np. rozmowy audio-video. Co więcej z uwagi na fakt wejścia GG na giełdę działanie może (lecz nie musi oczywiście) spowodować istotną zmianę w postrzeganiu spółki przez inwestorów, a dalej zaważyć na jej debiucie. Co prawda, według przepisów prawa cywilengo podmiot odpowiada wyłącznie za normalne następstwa swojego działania przy wyrządzeniu szkody, jednakże z całą pewnością odpowiedzialności za takie następstwa nie można wykluczyć.

Jaki morał płynie z tej opowieści ? Jeden - jak ważna jest prewencja, badanie charakteru uprawnień licencyjnych przed zakupem komponentów, wykorzystaniem programu za 'free' i innymi możliwymi przypadkami, gdy brak jest jednoznacznej odopowiedzi 'co mi wolno'. Niestety prawo nie zna litości, na producentach oprogramowania ciążą obwiązki profesjonalnego działania, do których zalicza się także obowiązek ustalenia jakimi prawami dysponuje się w konkrenym przypadku, co trzeba zrobić, aby udzielona licencja zachowała ważność, czego pod żadnym pozorem robić nie wolno. Po drugie , w erze cyfrowej komunikacji , załatawiania spraw 'na maila' nie można zapomnieć o pewnych formalnościach związanych z zawieraniem umów.


0 komentarze:

Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.