wtorek, grudnia 01, 2009

Czarne Oceany Dukaja a rzeczywistość ...

Po pierwszym dniu rozgrzewki z książką "Czarne Oceany" pana Jacka Dukaja, dzisiejsza noc nie była dla niej łatwa :-) Ponieważ została już zmłócona od deski do deski, mogę podzielić się kilkoma spostrzeżeniami co do opisanych w niej zjawisk przez odniesienie się do wydarzeń dziejących się dookoła nas wczoraj, dzisiaj i tych, które wydarzą się jutro.

Pierwsze i podstawowe pytanie - czy wielkie korporacje są na tyle silne, by swobodnie zmieniać porządki prawne państw za plecami obywateli ? Jeśli ktoś wątpi w odpowiedź proszę przeczytać sobie w jaki sposób negocjowana jest umowa pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi w przedmiocie ochrony praw własności intelektualnej w środowisku cyfrowym  tzw. Anti-Counterfeiting Trade Agreement (ACTA).

Amerykanie domagają się od Unii wprowadzenia równoważnych środków ochrony praw własności intelektualnej, takich samych jakie istnieją w ich prawie czyli na przykład odpowiedzialności karnej, wprowadzenia prawa umożliwiającego odcinanie od sieci, nałożenia obowiązku filtrowania treści na ISP, nałożenia odpowiedzialności za "zachęcanie" (induce) do naruszania praw.

Ciężko powiedzieć dokładnie na czym propozycje te polegają, ponieważ wszystko co dzieje się wokół ACTA jest TAJNE/POUFNE. Porozumienie to zostanie zawarte całkowicie poza udziałem obywateli, w drodze mętnych negocjacji międzyrządowych, nie będzie nawet możliwe wskazanie skąd i kiedy wyszła propozycja wprowadzenia nowego prawa, nie będzie komu przypisać odpowiedzialności. Samo stało się. Nie znamy tekstu proponowanego porozumienia ACTA, pomimo złożonych wniosków o udostępnienie informacji publicznych.  Propozycji nie znają Japończycy, Meksykanie ani europejski sektor ISP.

Czego możemy dowiedzieć się o ACTA ? Tylko tyle, co wynika z przecieków. Można zwrócić uwagę na przykład na końcówkę dokumentu ujawnionego na Wired.com:
"As agreed among ACTA participants, the negotiating papers are not public documents and therefore should be treated with reserve."
Co tak tajnego jest w tych dokumentach, że nie można ich ujawnić ?  Skąd społeczeństwo niby obywatelskie ma się dowiedzieć o prawie, na podstawie którego będzie można popaść w ekonomiczną ruinę za posiadanie trojana porzucającego trefne dane ? Tajność oznacza w tym przypadku strach  przed publicznymi protestami.

W kolejnej odsłonie napiszę o będących w toku prac legislacyjnych projektach  wprowadzenia zdalnych przeszukań dysków twardych (brr, w kontekście afery hazardowej aż ciarki przechodzą po plecach), rejestru stron zakazanych Index domeniorum prohibitorum i spróbuje połączyć to w jedną spójną całość.

Książkę oczywiście gorąco polecam... 

0 komentarze:

Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.